W pamiętniku ciągle pisałam o tym samym; oszustwo Emmy, Tom, James i cała ta chora sytuacja, która na dobre zmieniła moje życie.
A w opowiadaniu? Bohaterka o imieniu Emily zdradziła swojego chłopaka z Nathanem, chłopakiem o czarnych włosach z niebieskim pasemkiem, który miał kolczyk w wardze, na nosie i w uszach. Czy kogoś mi to nie przypomina? Ach, tak... Luke. Podobny, prawda? Lecz w moim opowiadaniu są tacy sami tylko z wyglądu. Luke jest zabawny i głupi, prowadzi beztroskie życie, wchodząc w dupę każdemu kogo napotka wraz ze swoimi braćmi, a Nathan jest głową gangu, który morduję ludzi za nieposłuszeństwo wobec niego. Coś takiego jak Voldemort, tylko, że mu chodziło o pieniądze. Dopóki nie spotkał Emily - wtedy wszystko się zmieniło. Przestał zabijać niewinnych ludzi, ale by zachować pozory - zastraszał i krzywdził. Ona o tym oczywiście nic nie wiedziała, aż w końcu doszło między nimi do zbliżenia.
Tak, mam dość bujną wyobraźnie, nie przeczę. To pomaga w życiu, by choć trochę się odizolować. Coś takiego jak muzyka, ale czujesz się, jakby to było twoje życie.
Takie piękne, gdy dwoje przystojnych chłopaków szaleje za tobą, a ty nie wiesz co robić, by zapomnieć choć o jednym z nich.
Gdy jesteś najładniejszą dziewczyną ze wszystkich i każdy facet ogląda się za tobą.
Łatwo powiedzieć - trudniej zrobić.
Mimo, że nie mam kompleksów, nie uważam, że jestem jakoś ponad przeciętnie obdarowana urodą. Coś takiego jak Hanna z Pretty Little Liars po przemianie.
Od tego czasu, gdy weszłam do tego domu po raz pierwszy raz - nie wychodziłam stąd ani razu. Stąd, czyli z mojego pokoju. Może nie licząc kuchni, ale to tylko mały szczegół. Gdy przychodził do mnie Tom czy Margaret zbywałam ich mówiąc, że źle się czuję. Kobiecie powiedziałam nawet, że mam okres, ale to już 6 dzień, dłużej to nie może trwać, bo niedługo Emily wyjdzie za mąż.
Z westchnieniem podniosłam się z miejsca, zdając sobie sprawę, że tez przez tydzień nie chodziłam do szkoły, a nikt nie wspomniał o tym, bym zaczęła chodzić do tej tutaj.
Schodząc po schodach do moich uszu dobiegły znajome, podniesione głosy. Zatrzymałam się, wsłuchując w dialogi.
- Czy ty uważasz, że jestem taki głupi, by zapomnieć o tym, co się stało?! - Wrzasnał jakiś mężczyzna.
- Powinieneś zapomnieć i coś z nią zrobić, bo zaraz całe Melbourne będzie o tym wiedzieć! - Wydarł się jeszcze głośniej, ktoś kogo już od razu rozpoznałam. Beau Brooks znany mi również jako Chłopak z Dziwną Szczęką. ,,O co chodzi?"
- Powiedziała tylko Veronice! A ona powinna wiedzieć, w co się pakuje!
- Nie kurwa, nie powinna! - Odparł głośno mój brat.
- To twoja dziewczyna, jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie... - zaczął jeszcze inny głos - ale to nie znaczy, że musi o tym wiedzieć. Nikt nie powinien o tym wiedzieć, dla swojego dobra. - Dodał stanowczo głos.
- To prawda. Zrozum Jai, musisz ją uciszyć. - Beau próbował się uspokoić, mówiąc to, lecz chyba mu nie wychodziło najlepiej.
- O co ci właściwie chodzi Beau? Nie zabrzmiało to zbyt entuzjastycznie. - Warknął zapewne Jai.
,,Tego wszystkiego już za wiele", pomyślałam, bojąc się co może odpowiedzieć najstarszy z Brooksów. Rzuciłam na twarz sztuczny uśmiech i wparowałam do salonu, zupełnie zapominając, że byłam w samej bieliźnie. Do czasu kiedy nie zobaczyłam min ich wszystkich.
Zarumieniłam się, patrzac na swoje ubranie, stwierdzając, że półnaga nie wyglądam wcale tak źle.
- Emm... Co mamy dziś za dzień? - Spróbowałam zażartować, wiedząc, że nie przyniesie to żadnych skutków. Spojrzałam na Luke'a, który uśmiechnął się lekko, patrząc to na moje ciało, to mi w oczy. Mogłam przysiąc, że wyglądałam jak burak w chwili gdy jego uśmiech powiękrzył się jeszcze bardziej.
- Ehem... Wtorek... I chyba zapomniałaś się ubrać. - Wymamrotał Skip, wyraźnie próbując odwrócić wzrok. Prychnęłam śmiechem zwracając głowę w kierunku Chłopaka z Dziwną Szczęką.
- A ty co się gapisz cioto? - Rzuciłam ze śmiechem. Jego mina zmieniła się od razu, nie pozostawiając w sobie ani cienia szczęścia. Och, tak Brooks; 3:0 dla mnie ćwoku.
- Ty... chyba nie nazwałaś mnie... - Syczał, zaciskając szczękę. W sekundę stał się purpurowy i zacisnął pięści. Żyły na jego mięśniach napieły się, co widać było dzięki białej koszulce z krótkim rękawkiem.
Mówiąc szczerze, zaczęłam się bać, kiedy zauważyłam, że powoli zaczął się do mnie przybliżać. Oczy zaczęły mu zionąć płomieniami, paląc przy tym niemiłosiernie.
Przęłknęłam głośno ślinę.
Całe zdarzenie nie trwało więcej niż pare sekund lecz ja odczuwałam to jako wieczność. Beau rozluźnił się chyba, gdy zobaczył, że serio się go boję.
- Ja... przepraszam... - szepnął, masując się po szyi, przy czym spoglądał na mnie smutnym wzrokiem. Mimo, że nie przestałam się bać, zrobiło mi się go strasznie żal. Jestem bardzo uczuciową osobą, więc w jednej chwili wszystkie złe uczucia, którymi darzyłam Brooksa, zniknęły.
Pisnęłam cichutko, patrząc na niego, gdy wydawał się taki słodki. ,,A może faktycznie był, tylko skrywał się pod maską dupka? ", pomyślałam, patrząc jak uśmiecha się lekko.
Usłyszałam głośny rechot, który sporowadził mnie na ziemię, wprawiając w jeszcze większe zawstydzenie niż przedtem.
- Shut The Fuck Up* - warknął Beau na swojego najmłodszego brata.
- Emm... to ja się pójdę ubrać. - Rzekłam cicho, i z opuszczoną głową poczłapałam na górę.
,,Co ci odbiło? ", odezwał się diabeł na moim ramieniu. ,,Mogłaś zrobić coś więcej...", syknął, po czym wybuchł śmiechem.
,,Nie powinnaś w ogóle tam schodzić ani tym bardziej podsłuchiwać ich rozmowy " , wtrącił się anioł na lewej łopatce, przez którego przypomniało mi się o czym tak na prawę rozmawiali zanim przyszłam.
O co w tym wszystkim chodziło? Uciszyć? Oni mają kogoś ... zabić?
Przełknęłam nerwowo ślinę, zamykając drzwi od swojego pokoju. Dopadłam do szafy i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy, którymi okazały się być zielona koszula w kratkę, biały podkoszulek i czarne prześwitujące leginsy.
Rzuciłam się jak najszybciej w stronę łazienki, by móc zmyć z siebie te głupie pytania bez odpowiedzi oraz emocje których za żadne skarby nie powinnam odczuwać nigdy w życiu, bo w końcu nie żyję w jakimś popieprzonym filmie akcji, prawda?
Odpinając ramiączko od stanika, naszła mnie dziwna i szalona myśl. Co by się stało, gdybym ja sama sie nie rozebrała? Gdyby zrobił by to ktoś inny?
Uśmiechając się lekko, zsunęłam górną część garderoby na ziemię i starając się nie myśleć o niczym, zrzuciłam majtki.
- Naprawdę tego chcesz? - Spytał, po czym znowu zaczął całować moją skórę. Jęknęłam cicho, odchylając głowę w tył. Oparłam ją na jego barku, rozkoszując się tym cudownym uczuciem poczucia ponętnych warg bruneta na swojej skórze.
- Tak... proszę... - jęknęłam, wyciągając ręce w taki sposób, bym mogła obiąć jego umięśnione ciało, a przynajmniej jego niewielką część.
Datknął lekko swoimi dużymi dłońmi mojego podbrzusza, masując je przyjemnie. Schodził nimi niżej, aż do mojego czułego miejsca. - Och... Luke...
- Boże, co? - Wybudziłam się z transu, trzęsąc głową na wszystkie strony w niewiarygodnym tępie.
Weszłam pod prysznic**, od razu oblewając się lodowatą wodą. Syknęłam i zakręciłam kran, czując się jak w jakimś koszmarze. Zrobiłam kilka głębokich wdechów, po czym znów puściłam wodę lecz tym razem ciepłą.
Lałam na twarz wodę prosto ze słuchawki prysznicowej, by mów zapomnieć o mojej bardzo wybujałej wyobraźni.
Głupia - Przeszło mi przez myśl, po czym nałożyłam szampon na swoje wilgotne włosy.
To wszystko jest takie głupie - dodałam, robiąc wielką pijanę z moich włosów.
*Nie mogłam tego napisać po polsku, przepraszam ♥
**Tak już napisałam, zapominając, że nie ma prysznica w opisie łazienki. Dajmy na to, że tam był :*
____________________________________________________
Hej miśki ♥
Daję dziś, bo już napisałam ♥
Pisałam na szybko, pewnie wam się nie spodoba ;-;
Ale i tak liczę na komentarze, nawet jeśli mają być negatywne :*
Kocham was miśki ♥